11 maja br. opublikowano ostateczny tekst Aktu o rynkach cyfrowych („ARC”). Akt ten budzi wiele emocji – i to nie tylko wśród prawników antymonopolowych, czy szefów działów prawnych. Emocje widać też w zarządach operatorów największych platform, ponieważ ARC może, przynajmniej w założeniu, istotnie wpłynąć na ich modele biznesowe.
ARC będzie miał zastosowanie tylko do tzw. strażników dostępu (ang. gatekeepers), których wyznaczy Komisja Europejska („Komisja”). Strażnikami dostępu zostaną spółki, a właściwie grupy kapitałowe, które:
Strażnikami dostępu będą więc tylko najwięksi gracze. W procesie legislacyjnym mówiono nawet wprost, że ARC ma mieć zastosowanie przede wszystkim do Google, Apple, Facebooka (obecnie Meta), Amazona i Microsoftu (tj. tzw. GAFAM).
Szereg innych podmiotów może jednak, teraz lub w niedalekiej przyszłości, zbliżać się do powyższych progów, stąd też w wielu miejscach trwają gorączkowe analizy. Dużo zależeć będzie od interpretacji załączonej do ARC metodologii liczenia użytkowników. Zawiera ona wiele kontrowersyjnych elementów (takich jak nakaz uwzględniania niezalogowanych użytkowników nawet w przypadku tych usług, z których nie można korzystać bez zalogowania, np. z platform sprzedażowych) i nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nie poświęcono zbyt wiele czasu na jej dopracowanie. Widać to nie tylko po bardzo małej liczbie zmian wprowadzonych w trakcie procesu legislacyjnego (w odróżnieniu od liczby zmian wprowadzonych do samego ARC), ale także po oczywistych błędach redakcyjnych (np. metodologia ta odwołuje się do przepisu ARC, który w trakcie prac legislacyjnych został usunięty).
1. ARC zawiera kilka obowiązków ogólnych, mających m.in. zwiększyć transparentność działania strażników dostępu. Przede wszystkim strażnicy będą zobowiązani:
Transakcje M&A i profilowanie mają dla operatorów dużych platform znaczenie strategiczne, więc już powyższe ogólne obowiązki mogą poważnie utrudnić im życie.
2. Jednak sercem ARC nie są wspomniane obowiązki ogólne, lecz ok. 20 nakazów i zakazów opisanych w Art. 5, 6 i 6a, które regulują sposób działania usług platformowych strażników dostępu. Na pierwszy rzut oka niewiele je łączy. Bliższa analiza wskazuje jednak, że ich zasadniczym celem jest ochrona konkurencji na macierzystych rynkach strażników dostępu i na rynkach sąsiadujących. Na przykład:
Widać więc wyraźnie, że ARC ma swoje korzenie w prawie konkurencji.
Po pierwsze, wcale nie jest oczywiste, że można je wywieść – inspiracją dla większości zakazów i nakazów ARC są sprawy antymonopolowe, które nie zostały jeszcze ostatecznie rozstrzygnięte.
Po drugie, od jakiegoś czasu rośnie przeświadczenie, że prawo konkurencji nie nadąża za rynkami cyfrowymi. Sprawy przeciwko cyfrowym gigantom trwają niejednokrotnie wiele lat, bo organ musi wykazać pozycję dominującą, do czego trzeba ustalić udziały rynkowe, co wymaga z kolei żmudnego definiowania rynku. Ponadto, prawo konkurencji opiera się na klauzulach generalnych (np. „zakazane jest nadużywanie pozycji dominującej…”) i nie zawsze jest oczywiste, że konkretne szczegółowe nakazy lub zakazy z takiej klauzuli wynikają, co dodatkowo przedłuża cały proces. Kiedy sprawa się kończy, szkody dla konkurencji mogą być już nieodwracalne. W założeniu ARC te problemy omija – teoretycznie nie ma wątpliwości, kto jest zobowiązany (strażnicy dostępu wyznaczeni przez Komisję) i do czego jest zobowiązany (do przestrzegania wskazanych w ARC zakazów i nakazów). Teoretycznie przepisy ARC mają więc być samowykonalne (self-executing). „W założeniu” i „teoretycznie”, bo w rzeczywistości mnóstwo wątpliwości może budzić zarówno zakres podmiotowy DMA (np. sposób liczenia użytkowników, mający kluczowe znaczenie przy wyznaczaniu strażników dostępu), jak i jego zakres przedmiotowy (np. to, że wszystkie zakazy i nakazy, choć inspirowane konkretnymi rodzajami usług, mają mieć zastosowanie do wszystkich rodzajów usług objętych ARC). Samowykonalne przepisy ARC mogą więc w praktyce wymagać podobnie długich i żmudnych postępowań, co prawo konkurencji.
Po trzecie, ARC zawiera też takie nakazy i zakazy, które z prawa konkurencji wywieść byłoby bardzo trudno, np. obowiązek udostępnienia konkurencyjnym wyszukiwarkom internetowym danych dot. poprzednich wyszukiwań, czy też obowiązek zapewnienia interoperacyjności własnego komunikatora z komunikatorami stron trzecich.
Wśród potencjalnych strażników dostępu ARC budzi poważne obawy. Wynika to z faktu, że część nakazów i zakazów zawartych w ARC może zmuszać do zmiany modelu biznesowego. Jednak rzeczywisty wpływ tych zmian na poszczególnych strażników dostępu zależy od bardzo wielu czynników, takich jak reakcja użytkowników i przyszłe kierunki wykładni, jest więc obecnie bardzo trudny do przewidzenia.
Przykładowo, nakaz przejrzystego, sprawiedliwego i niedyskryminującego plasowania ma w założeniu uniemożliwiać wiodącym platformom sprzedażowym preferowanie tych sprzedawców, którzy korzystają z usług dodatkowych platformy, np. usług logistycznych. Powstaje jednak pytanie, czy platforma może preferować sprzedawców korzystających z jej usług nie dlatego, że są to jej usługi, ale dlatego, że są one najbardziej efektywne (np. zapewniają najbardziej niezawodną i najszybszą realizację zamówienia).
Innym przykładem jest nałożony na wiodące komunikatory internetowe obowiązek zapewnienia interoperacyjności z konkurencyjnymi komunikatorami. Obowiązek ten jest bardzo rozbudowany (obejmuje np. szczegółowy harmonogram wprowadzenia interoperacyjności dla wiadomości tekstowych, czatów grupowych, rozmów wideo, itd.), a Komisja może go rozbudować jeszcze bardziej. Ma on w założeniu umożliwić mniejszym graczom konkurowanie z największymi – nawet niszowy komunikator ma bowiem umożliwiać kontakt z użytkownikami wiodących aplikacji. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Na przykład, użytkownicy końcowi będą musieli się zgodzić na to, aby w takiej interoperacyjności brać udział, a zatem skontaktowanie się z częścią z nich za pośrednictwem konkurencyjnych komunikatorów może okazać się niemożliwe. To z kolei oznacza, że być może i tak łatwiej będzie korzystać z wiodącego komunikatora.
Jeszcze jeden przykład: uważa się, że o jakości usług wyszukiwania internetowego w znacznym stopniu decyduje dostęp do danych o poprzednich wyszukiwaniach, takich jak informacja o tym, w które linki klikali internauci wcześniej wyszukujący daną frazę. W związku z tym ARC przewiduje, że wiodące wyszukiwarki będą musiały przekazać konkurencyjnym wyszukiwarkom dane o poprzednich wyszukiwaniach. Są jednak co najmniej dwa „ale”. Po pierwsze, dane będą musiały zostać zanonimizowane przed przekazaniem, co oczywiście zmniejszy ich jakość (przy czym ARC wyraźnie akceptuje takie zmniejszenie jakości – wskazuje tylko, że nie powinno być ono „znaczne”). Po drugie, dane mają być udostępnione na „uczciwych, rozsądnych i niedyskryminujących warunkach”, a więc zapewne nie za darmo.
Do tego dochodzą potencjalne zawiłości proceduralne. Potencjalni strażnicy dostępu będą bowiem z pewnością bronić się przed nadaniem im tego statusu. A mają po temu szereg instrumentów – począwszy od wskazywania na wątpliwości związane z metodologią liczenia użytkowników, na kwestionowaniu samej legalności ARC skończywszy.
Dlatego rzeczywisty wpływ ARC na tzw. Big Tech może okazać się mniejszy, niż zakładają niektórzy.
Zanim ARC wywrze jakiekolwiek skutki, potrzeba jeszcze kilku kroków formalnych, w szczególności akceptacji Parlamentu Europejskiego. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że Parlament zaakceptuje aktualny tekst i prędzej czy później ARC wejdzie w życie. Niektórzy prawodawcy zakładają, że pełny efekt osiągnie na początku 2024 r. Ze względu na wspomniane zawiłości proceduralne szacunki te wydają się jednak stanowczo zbyt optymistyczne.
W każdym razie ARC jest niewątpliwie początkiem czegoś nowego – czegoś, co można określić mianem prawa platformowego. Dziedzinę tę czeka prawdopodobnie błyskawiczny rozwój, bo na całym świecie – od USA, przez Niemcy i Koreę Południową, po Australię – jak grzyby po deszczu wyrastają podobne regulacje.
Niezamówione wiadomości i inne informacje przesłane dobrowolnie do firmy Dentons, nie będą uznane za informacje poufne i mogą zostać ujawnione osobom trzecim, mogą pozostać bez odpowiedzi i nie stanowią podstawy relacji pomiędzy prawnikiem a klientem. Jeśli nie jesteś klientem Dentons, prosimy o nieprzesyłanie informacji o charakterze poufnym.
Opis dostępny w innej wersji językowej.
Zostaniesz teraz przekierowany ze strony Dentons na stronę $redirectingsite w języku angielskim. Aby kontynuować, kliknij „Zatwierdź”.
Zostaniesz teraz przekierowany ze strony Dentons na stronę Beijing Dacheng Law Offices, LLP. Aby kontynuować, kliknij „Zatwierdź”.